English version
This extremely eminent trio mixes the energy of rock with the freedom of jazz in the most exciting and exhilirating ways. They have been playing together for almost 20 years and are currently working on their 11th album. This highly regarded trio – underground stars of the Rune Grammofon and Hubro labels for almost two decades – operates on several levels. It’s like Cream playing Coltrane (Alice or John), remixed by Arne Nordheim or Karlheinz Stockhausen. By the time you get deep into the heart of the music, past rumbling audio-sculptures, tamboura drones, found-sound samples, the twangy blues jam and a soaring gothic soundscape, it can be hard to be sure where one instrument ends and another begins. The overall ambiance might also seem closer to a film soundtrack or art installation than a normal collection of tunes. It’s a kind of sonic journey, moving the art of the trio on to the contemporary zeitgeist of noise, drones and filmic FX. Their recent recordings are also unusually subtle, and a significant departure from their earlier roots, damping down heavy electrics into what the band describe as a quieter, almost semi-acoustic style. Bushman’s Revenge produce ensemble music par excellence. Given the group’s relative longevity, this is hardly surprising. From their 2007 debut album on the Jazzaway label, ‘Cowboy Music’, to a further eight titles for Rune Grammofon, Bushman’s Revenge have retained the same personnel. And as they’ve gone on, they’ve got better, tighter, and more in tune with each other. Bushman’s Revenge have irreverently mixed together tunes by Ornette Coleman, The Pixies, Black Sabbath and Sun Ra – but reminds you of no one so much as themselves. Convincingly, the trio have created their own distinctive signature: a genre of one.
To niezwykle wybitne trio łączy energię rocka z wolnością jazzu w najbardziej ekscytujący i porywający sposób. Brytyjski magazyn Jazzwise nazwał ich poprzedni album „niesamowicie dobrym” i porównał je do Jeffa Becka wspieranego przez Elvina Jonesa. W ich muzyce można znaleźć kilka odniesień, ale dość trudno jest wymienić inne grupy, jak w rzeczywistości brzmią. Jeśli posłuchasz Jimiego Hendrixa, King Crimson z okresu czerwonego, Alberta Aylera, Coltrane’a i ciężkiego elektrycznego jazzu, jest bardzo prawdopodobne, że również tutaj znajdziesz wiele do zagłębienia się. Trio gra razem od 16 lat i jesienią 2019 roku wydaje swoją 10. płytę.
Even Helte Hermansen: Guitar
Rune Nergaard: Bass
Gard Nilssen: Perkusja
To niezwykle wybitne trio łączy energię rocka z wolnością jazzu w najbardziej ekscytujący i porywający sposób. Grają razem od prawie 20 lat i obecnie pracują nad swoim 11. albumem. To cenione trio – od prawie dwóch dekad undergroundowe gwiazdy wytwórni Rune Grammofon i Hubro – działa na kilku płaszczyznach. To jak Cream grający Coltrane’a (Alice lub John), zremiksowany przez Arne Nordheima czy Karlheinza Stockhausena. Zanim zagłębisz się w serce muzyki, obok dudniących rzeźb dźwiękowych, dronów tamboura, sampli znalezionych dźwięków, brzęczącego bluesowego jamu i wznoszącego się gotyckiego pejzażu dźwiękowego, może być trudno być pewnym, gdzie kończy się jeden instrument, a drugi zaczyna się. Ogólna atmosfera może również wydawać się bliższa ścieżce dźwiękowej do filmu lub instalacji artystycznej niż normalnej kolekcji melodii. To rodzaj dźwiękowej podróży, przenoszącej sztukę trio do współczesnego ducha czasu, szumu, dronów i filmowy FX. Ich ostatnie nagrania są również niezwykle subtelne i stanowią znaczące odejście od ich wcześniejszych korzeni, tłumiąc ciężką elektrykę do tego, co zespół określa jako cichszy, niemal na wpół akustyczny styl. Bushman’s Revenge produkuje muzykę zespołową par excellence. Biorąc pod uwagę względną długowieczność grupy, nie jest to zaskakujące. Od debiutanckiego albumu wydanego w 2007 roku przez wytwórnię Jazzaway, „Cowboy Music”, do kolejnych ośmiu tytułów dla Rune Grammofon, Bushman’s Revenge zachowało ten sam skład. I jako poszli dalej, są lepsi, mocniejsi i bardziej zestrojeni ze sobą inny. Bushman’s Revenge zmiksowali ze sobą utwory Ornette Colemana, The Pixies, Black Sabbath i Sun Ra – ale nie przypominają nikogo tak bardzo jak oni. Przekonująco, trio stworzyło swój własny charakterystyczny podpis: gatunek jednego.